XXXIV Zjazd Klubowy - Beskid Niski - czerwiec 2012

Piotrek

 

34 Zjazd Klubu Góry-Szlaki w Beskidie Niskim w terminie 22-24 czerwca 2012 

  

 Kolejny, XXXIV już Zjazd Klubu Góry Szlaki przeszedł do historii. Tym razem wzięliśmy pod lupę Beskid Niski a bazą wypadową zostało schronisko Zaścianek w Jaśliskach.

 

 {gallery}piotrp/arch_zja/XXXIV{/gallery}

Relacjonuje - i84

Uczestnicy:
Dżola Ry, andzia, Vision, adamek, Paula i Michał (ms998), Ninik + Marzena, Zrzęda, Małgoska, gaza, adrians_osw, Grochu, lukas_osw, Katarynka, Lidka, AgaDG, Agzi, GosiaB, Joanka, Atria, Panda, Ancyś, RafałKudłaty, , Atina, i84, andrzejwiesia, Davidcopperfield,, Domi, Kobi, Kasia, Nic-ram, Wiolcia, GóraJoCi

 W sobotni poranek z tradycyjnym już studenckim poślizgiem wyruszyliśmy w trasę dla prawdziwych twardzieli. Z ściągą w postaci wydrukowanego opisu trasy, kompasami i gpsem skierowaliśmy się do Posady Jaśliskiej, a następnie idąc ścieżką dydaktyczną „Na Węgierkim Trakcie” osiągnęliśmy wzgórze z urokliwą kapliczką i rozległymi widokami dookoła. Krótki asfalting do Przełęczy Szklarkiej a następnie odbicie w polną drogę i w towarzystwie lokalnego „Burka” rozpoczęliśmy haszczowanie. Mimo ściągi, niejednokrotnie pojawiały się wątpliwości, czy aby na pewno dobrze idziemy. Bardzo pomocne okazały się oznaczenia na drzewach, które doprowadziły nas aż do Polan Surowicznych. Cały czas lasem, więc bez jakichkolwiek widoczków, ale przynajmniej upał nie dawał tak w kość. Chwilami polna dróżką, przed mniejsze lub większe błoto, miejscami przez krzaczory i pokrzywy, dotarliśmy na zalesiony szczyt Jawornik a następnie na widokowe Polany Surowiczne. Tam popas w iście tropikalnej temperaturze i dalej na południowy wschód.
Po wyjściu z lasu natykamy się na stadko krów, które niewiadomo czemu ucieka na nasz widok  Zahaczamy o czynną Chatę Elektryków i następnie odbijamy na zachód na Biskupi Łan. Beskid Niski jak sama nazwa wskazuje jest... niski:), ma jednak coś, co go wyróżnia na plus spośród innych pasm- gdy już trafimy na jakiś wyższy odsłonięty pagórek, wokół nas nie widać licznych wiosek/ miast lecz tylko (bądź prawie tylko)rozległe pola i łąki- o tej porze roku intensywnie zielone i upstrzone niezliczoną ilością kwiatów. Docieramy do metalowego krzyża nad Posadą Jaśliska i skąd już tylko rzut beretem do naszego schronu. Wspólnie dochodzimy do pola namiotowego i po pamiątkowej zbiorówce rozdzielamy się na grupy- część osób decyduje się na powrót tą samą drogą, reszta postanawia jeszcze trochę powalczyć  Ruszamy więc niebieskim szlakiem, który po jakimś czasie łączy się z czerwonym. Cały czas lasem aż do malowniczej polanki, z której ciężko się było zebrać  (ale w końcu trzeba). Przez podmokłe łąki z ciekawie powykręcanymi trawami oraz kolorowe polanki. Polna ścieżka w okolicy 29słupka jakoś nie chce się odnaleźć i tu rozdzielamy się na dwie grupy. gaza, góral, adrians i Andzia wybierają haszczowanie na dziko, reszta- wersje light, czyli powrót leśną drogą a właściwie drogami, bo namnożyło się ich trochę i trzeba iść na czuja. Do samochodów schodzimy koło 17tej. Jeszcze tylko powrót do schroniska po rzeczy, pożegnanie i w drogę. W drodze powrotnej raczymy się pysznym chlebkiem kupionym przez górala w Jasieliskiej piekarni, który wcześniej musiał być trochę wystudzony 
Zjazd jak zwykle udany a dzięki Dżoli oryginalny. A sam Beskid Niski- cóż- jeszcze rok temu nie rzucił mnie na kolona, ale tym razem spojrzałam na niego łaskawszym okiem  W końcu nie o to chodzi, żeby zdobywać tylko te najwyższe szczyty i pobijać za każdym razem rekordy prędkości  Fajne było Was znowu zobaczyć, jak i poznać nowe osoby 

Jeszcze trochę danych technicznych:
pierwszego dnia:
dystans: 22,09 km
min wysokość: 424 m npm
max wysokość: 773 m npm
podejść: 712 m

drugiego dnia:
dystans: 19,19 km
min wysokość: 515 m npm
max wysokość: 778 m npm
podejść: 867 m

 {gallery}piotrp/arch_zja/XXXIV/a{/gallery}

 

Davidcopperfield

Uzupełniam relacyję. Atoli już od czwartkowego wieczora przybieżały auta z osobami udającymi się ku Jaśliskom. Ja, przybywszy w piątek, rzekę, iż od godzin południowych rozpoczął się opad deszczu utrudniający wyjście na szlak. Grupa, która przybyła we czwartek, udała się na przechadzkę po godzinie chyba 11, gdy dżdżawka była lekka.
Ja miałem przyjemność udać się za nimi co najmniej pół godziny później, gdy mżawka przerodziła się w miarowy deszcz. Wraz ze współtowarzyszem udaliśmy się mylnym szlakiem w gąszcze trawsk. Po spacerze na przełaj i dwóch pokonanych ruczajach zdecydowaliśmy zrezygnować z wyprawy. Ekipa, która wyruszała przed nami przeszła jeno kawałek swej trasy i powróciła wielce przemoczona.

Do opisu soboty mogę dodać, iż owy piesek szedł z nami dwadzieścia kilometrów i niestety biedaczysko nabawiło się kleszcza pod koniec koło powieki .
Dodatkowo była to trasa typowo przeprawowa na azymut z pomocą namalowanych wskazówek farbą i nielicznych wstążek na drzewach. Trasa wiodła przez większą część trasy przez krzaki, a konkretniej najwięcej czasu tam spędziliśmy. Zszedłszy z hali szczytowej urzekła mnie frywolność krów i towarzyszących im buhai. Latały one bez ograniczeń po całym zboczu pagórka i zbliżyły się ku nieco ociągającym się osobom. Minęliśmy chatę elektryków, gdzie prowadzący ją pan, udzielił nam skróconej lekcyji historii regionu.
Powrót do Jaślisk uskuteczniliśmy poprzez urocze łany zbóż oraz łąki. Owe tereny to prawdziwe knieje i uroczyska suto usiane podmiękającym terenem. Teren charakteryzuje się małą bytnością człowieka.

W niedzielę cała grupa udała się autami do sąsiedniej wsi, ażeby zasmakować kolejnej wędrówki. Bardziej ambitni mieli za zadanie udać się granią kilka kilometrów i wykonać zawrat ku samochodom. Nastąpiło przetasowanie grupy. Wraz z mym towarzyszem odeszliśmy wcześniej od grupy, ażebym mógł zaliczyć Kajasiówkę - szczyt około 827 metrów n.pm. Zajęło mi owo dojście do niego więcej czasu niźli planowałem. Z racji zarośniętych dróg zwózkowo-granicznych musieliśmy wracać na przełaj poprzez łąkę i dalej drogę w dół. Wyszliśmy za zaparkowanymi samochodami, tam gdzie się tego spodziewaliśmy. Trasa niedzielna obfitowała w moczary i rozliczne cieki. Teren jedynie nie obfitował w widoczki ze szlaków graniowych z powodu gęstego lasu.