XLIX Zjazd Klubu Góry - Szlaki - Mała Fatra - Słowacja - maj 2016

Piotrek

49 Zjazd Klubu Góry - Szlaki odbył się w dniach 15-17 maja na Słowacji w Małej Fatrze.

Uczestnicy:

aguśka, Grochu i Gosia, Bebel07, Małgośka, magdaw, Ania D,goska i Tomek, Królik, Katarynka, exand, Atina, Agzi, Adamek, Limonka, GosiaB, tknp, xVRoBVx i Kasia, milfen, MichałDG, zbig9, mariuszg, ninik i Marzenka, Debeściara+heathcliff, Betriy i Damian, Aga, Alina i Kuba, Darek Z, adrians_osw, Hania, Joanka, Ania Antoś Daku, ms998, Kristo, chudydzik, Gosia i Zbyszek, Dżola Ry, Doris, Jędral i Wiesia, GórolJoCi, MonikaGL, Magda-Lena, Zanzara, gaza, Atria, Joanna Maria, Christobar, MarcinK ( kolejność wg listy z zaproszenia ). 

Ponadto goście - sympatycy GS-ów: Basia i Piotrek, Karina i Damian oraz Miro.

Nic-ram musiał niestety wyjechać wcześniej.

Relacjonuje: Grochu, fotka grupowa Limonka.

 

Prognozy pogody były niejednolite, więc jadąc na Zjazd odczuwaliśmy lekki niepokój, czy dane nam będzie nasycić się górskimi szlakami, czy raczej trzeba będzie koczować przy lokalnych źródłach čapovaneho piva. My – czyli załoga wozu strażackiego nr ms998, Agzi, GosiaB, Gosia i ja. Póki co – było fajnie, więc nie zatrzymując się nawet w Terchovej pojechaliśmy prosto do miejsca zwanego Biely Potok, by tam zrealizować jedną z zaplanowanych tras. 

Na miejscowym parkingu udało nam się przyłapać mariuszag, exanda i Agę na zamiarze popełnienia tego samego czynu. W takiej to grupce ruszyliśmy nieco przed południem zielonym szlakiem w kierunku Rozsutca. Tego mniejszego. Wpierw jednak trzeba było zmagazynować zapas energii.

Po minięciu dolnej partii lasu znaleźliśmy się na rozległej polanie, na której drugim brzegu rozłożyła się malutka, acz urokliwa Osada Podrozsutec.

Za osadą skończyły się żarty i szlak mocno się nachylił w kierunku nieba. Udało się nam nieźle rozgrzać dość długim podejściem, więc po napotkaniu pierwszego wypłaszczenia z przyjemnością zafundowaliśmy sobie chwilę na wyrównanie oddechu.

Ścieżka cały czas prowadzi lasem, więc wiele do fotografowania nie było aż do momentu, gdy zaczyna się końcowe podejście na skałę Rozsutca.

Tam miejsce lasu zajmuje kosodrzewina, szlak z "mocno pod górę" zmienia się na "jeszcze mocniej pod górę", a jakby komu było za trudno, to zaopatrzony jest w kilka łańcuchów. Potem od razu wychodzi się na taką fajną skałkę:

z której do szczytu już kilka metrów.

Jakby kto nie wiedział, to szczyt górski ma to do siebie, że często można z niego podziwiać różne widoki - no to zaczęliśmy podziwiać.

To mniej przyjemne co było widać, to"gęstniejąca atmosfera" nadciągająca od zachodu. No i wróciły obawy o pogodę na weekend. Czas było wracać, by nie zmoknąć przypadkiem. Zejście w kierunku sedla Medzirozsutce też jest uatrakcyjnione łańcuszkami.

zaś na dole zostaliśmy otoczeni przez kilka kompanii krokusów.

Odbyła się też krótka bitwa z użyciem białej amunicji

po czym na przełęczy wypadł czas na drugie śniadanie.

W drodze powrotnej mieliśmy okazję przypomnieć sobie jak wyglądają Diery.

A gdy wsiedliśmy do samochodów ok. 17.00.......zaczęło kropić. Na parkingu w Stefanovej wyszło się rozdzielić: część z wykupionym obiadem ruszyła w strugach deszczu ku Gruni, zaś reszta postanowiła się posilić w miejscowej jadłodajni. To był dobry pomysł, bo w międzyczasie deszcz lekko zanikł zamieniając się w mżawkę.

W końcu czas ruszyć w drogę. Po paru krokach, gdy zobaczyliśmy zwały błota na zniszczonym przez drwali szlaku – posłuchaliśmy rady Adriana ( co się napatoczył na parkingu ), by podjechać do Vratnej i wejść na Gruń od zachodniej strony. Nim ruszyliśmy z parkingu udało się jeszcze spotkać kilka innych GS-owych załóg, które zabrały się z nami. Po trzech kwadransach marszu dotarliśmy do schroniska, gdzie czekała już spora część zjazdowiczów. 

Miły wieczór na dwie gitary zakłóciła gospodyni wypraszając nas z jadalni. Moja opinia ( mocno nieprzychylna ) o obsłudze tego schroniska tylko się potwierdziła. Prysznice od 16.00 z nie zawsze ciepłą wodą, marne jedzenie i mało grzeczni właściciele. No cóż. Wiadomo jakie miejsce na Małej Fatrze omijać. A szkoda, bo schronisko położone jest w bardzo uroczej scenerii:

 

Sobota

Na szczęście: przez noc deszczowe chmury gdzieś sobie poszły i powitał nas chłodny, ale słoneczny poranek – jak widać na powyższych obrazkach.

Ok. 8.00 – zgodnie z planem – większość zjazdowiczów ruszyła na główną trasę Zjazdu: Z Vratnej na Snilovske sedlo, Velky Kriwań i dalej granią przez Chleb do Pd. Grunia

Mniejsze grupy wybrały z rozpiski alternatywne warianty. Zapewne podzielą się tu także swoimi wspomnieniami.

My – czyli grupa główna – zaczęliśmy napierać zielonym szlakiem z Vratnej. A podejście jest godne szacunku . 

Na trasie stopniowo łączyliśmy się z ludźmi skazanymi na nocleg w Stefanovej tak, że na górnej stacji kolejki udało się wszystkim ( z grubsza ) skupić.

Niespodziewankowo natknęliśmy się na ślubną sesję:

której towarzyszyła wesoła kompania

Po scaleniu z frakcją ze Stefanovej już całkiem liczną grupą ruszyliśmy na Krivań.

Pogoda – ku naszej uciesze – utrzymywała się stabilnie słoneczna, więc mimo chłodnego i dość mocnego wiatru nie było powodu do narzekań. Po nasyceniu się Krivaniem GS-y ruszyły wzdłuż głównej grani, rozciągając się na szlaku dość mocno – jak to zwykle bywa przy dużej grupie.

Chleb to dobre miejsce na kromkę chleba, toteż tam właśnie przyszło nam skonsumować drugie śniadanie.

I dalej w drogę.

jakieś stado szybowców nam przemknęło nad głowami:

a wzrok przyciągał ładnie prezentujący się Stoh i Rozsutec ( ten większy )

Na Poludniovym Gruniu czas na decyzję. Większość wolała zejść już do schroniska:

Ale znalazło się trochę śmiałków, którzy postanowili pociągnąć dalej i przejść całą zaplanowaną główną trasę. Chwała bohaterom!

Późne popołudnie i wieczór to był ten jedyny moment Zjazdu ( ze względu na dwie lokalizacje noclegów ), gdy wszyscy jego uczestnicy spotkali się razem. Czyli:

aguśka, Grochu i Gosia, Bebel07, Małgośka, magdaw, Ania D,goska i Tomek, Królik, Katarynka, exand, Atina, Agzi, Adamek, Limonka, GosiaB, tknp, xVRoBVx i Kasia, milfen, MichałDG, zbig9, mariuszg, ninik i Marzenka, Debeściara+heathcliff, Betriy i Damian, Aga, Alina i Kuba, Darek Z, adrians_osw, Hania, Joanka, Ania Antoś Daku, ms998, Kristo, chudydzik, Gosia i Zbyszek, Dżola Ry, Doris, Jędral i Wiesia, GórolJoCi, MonikaGL, Magda-Lena, Zanzara, gaza, Atria, Joanna Maria, Christobar, MarcinK ( kolejność wg listy z zaproszenia ).

Ponadto goście - sympatycy GS-ów: Basia i Piotrek, Karina i Damian oraz Miro.

Nic-ram musiał niestety wyjechać wcześniej.

Sobotni wieczór umiliło nam ( oprócz grajków Królikowo – Bebelowych ) ognisko, smażone kiełbaski i inne rarytasy. 

 

Niedziela

Pogoda jak w sobotę – ku naszej radości. 

W niedzielę – jak to jest w naszym zwyczaju – zjazdowicze rozpełzają się po okolicy na różne trasy. Ta najliczniejsza grupa wybrała propozycję przejścia przez Male noclahy: położonej nieopodal Terchovej wapiennej formacji mocno przypominającej Pieniny.

Ostre podejścia i zejścia okraszone są schodkami, łańcuchami i stalowymi poręczami. Po czkawce mniemam, że niejeden uczestnik tej wycieczki bardzo mile o mnie wspominał za te karkołomne ścieżki.

Zasadniczo idzie się lasem, ale miejscami trafiają się wyhladki z których można pooglądać świat z góry:

Koniec końców trzeba było zejść w dolinę, która była już ubrana w wiosenne barwy

A po zejściu do Terchovej udało się większości podtrzymać tradycję wspólnego obiadu na zakończenie Zjazdu. Po zrobieniu "papa" Janosikowi

czas było ruszać do domu. Ale nie ma się co martwić – następny Zjazd już za dwa miesiące. I to nie byle jaki, jubileuszowy Pięćdziesiąty!  Noooo....to będzie się działo.

Bardzo miło było spotkać znowu znane buźki, jak i poznać nowe. 

Dziękuję wszystkim za wspólne wędrowanie, wieczorne zabawy i niezmiennie doskonałą atmosferę, jaką zawsze gwarantuje GS-owa brać.

Szczególne podziękowania dla aguśki, która podjęła się trudu organizacji tego spotkania – i zgodnie z ostatnimi ustaleniami wnoszę o przyznanie aguśce pochwały.