XXXVII Zjazd Klubowy - Góry Świętokrzyskie - kwiecień 2013

Malgo

 

XXXVII Zjazd Klubu Góry-Szlaki odbył się
w dniach 05-07.04.2013r. w Górach Świętokrzyskich.

 

 

 

W pierwszy weekend kwietnia AD 2013 miało miejsce bardzo ważne wydarzenie, którego wymiar był szczególny. Mianowicie od 5 do 7 kwietnia odbył się 37 Zjazd Klubu Góry-Szlaki.

Uczestnicy zjazdu:

Ptoszek, Paulina90, Malgo, Alina, Kuba, Lidka, Małgoska, Andrzejwiesia, Ardaryk, Agzi, Katarynka, Atina, AsiaS, Iwka, Atria, Iwon, Panda, gaza, ninik, Marzena, goska z synem, trotyl, Ancyś, marzena, Anotheruser, Nic-ram, Domi z Jędrkiem, gosia, Inga, Grochu z Kubą i Małgosią, Hania, Ada, Danuśka, eska, bikmen, Dzwonek i Mike z Asią, Dżola Ry, zagatka z mężem, Viking, Tonianin.  

 

 

Organizacji podjął się, po raz pierwszy, moderator Ptoszek. Miejsce zjazdu również było wyjątkowe, ponieważ Mirek za cel ustalił Góry Świętokrzyskie, które wysokością może się nie wyróżniają, ale są to jedne z najstarszych gór w Polsce. Naszą bazą wypadową było schronisko młodzieżowe Pod Pielgrzymem. Chciałabym podkreślić, że gdyby nie życzliwość GS-ów, osoby dojeżdżające na zjazd komunikacją miejską miałyby spory problem ze zwiedzeniem terenu, na szczęście GS-y zawsze służą pomocą i chętnie przygarniają innych do swoich samochodów.

O godzinie 11-tej w piątek wyruszyliśmy do Bodzentyna, gdzie znajdują się ruiny zamku wzniesionego w XIV wieku na polecenie założyciela miasta – biskupa Bodzętego (podawano również: Bodzanta). Zamek ten znajduje się na skarpie, którą otaczały fortyfikacje miejskie, opływa go rzeka Psarka. Prawie do końca XVIII w. zamek był siedzibą biskupów krakowskich, na początku XIX w. budynek przejęło państwo, do 1814 r. mieścił się tu spichlerz i szpital, ale później niestety ściany zaczęto rozbierać celem pozyskania budulca. W 1902 r. zamek w Bodzentynie wpisano do rejestru zabytków. Z zamkiem wiąże się pewna legenda. Mianowicie w lochach więżono arian i kalwinów, a jeden z nich, w akcie desperacji i wielkiego głodu zjadł księgę z postulatami swojej wiary.

{gallery}piotrp/XXXVII/zj_ly{/gallery}

Autorka: Ada

Kolejnym naszym celem było odwiedzenie pomnika przyrody – dębu Bartek. Być może to pogoda nie była sprzyjająca, ale widok Bartka był niezwykle przygnębiający, drzewo jest w opłakanym stanie. Jego konary są wsparte metalowymi podporami, a pień zabudowany deskami, co ma go uchronić o dalszych zniszczeń i chorób. Bartek jest jednym z najstarszych dębów w Polsce, jego wiek określa się na 700-1000 lat.

Stamtąd udaliśmy się do Chęcin, gdzie znajduje się Jaskinia Raj. Aby ją zwiedzić musieliśmy podzielić się na dwie grupy, ponieważ przewodnik obsługiwał tylko 15 osób. W jaskini tej można zobaczyć bogatą szatę naciekową: stalagmity, stalaktyty i stalagnaty. Mieszkają tam też „żyjątka”, najpopularniejsze są oczywiście nietoperze – gacki (część z nich spała, najciekawsza była kolonia ok. 60 nietoperzy śpiących w grupie, część fruwała między ścianami jaskini), a największą grozę (przynajmniej u części z nas) wzbudziły jadowite pająki.

Po zwiedzaniu Jaskini Raj mieliśmy udać się do zamku w Chęcinach. Niestety okazało się, że zamek jest zamknięty i nici ze zwiedzania  Dlatego udaliśmy się w drogę powrotną, ustalając, że każdy we własnym zakresie znajdzie knajpkę, gdzie będzie mógł się posilić. Okazało się, że wcale to nie jest takie proste, ponieważ w jednej z kieleckich restauracji podawano tylko gęsie pipki, kelner bardzo nas namawiał do spróbowania tego specjału mówiąc karkówki (itp.) akurat nie ma, ale za to są gęsie pipki, gotujemy je od 8-miu godzin, nie chcieliśmy jednak grupowo jeść jednego i tego samego dania, chcieliśmy zaznać różnych smaków  Kelner był tak zdesperowany, że chciał nas poczęstować gęsimi pipkami nawet za darmo, ale stwierdziliśmy, że jednak poszukamy innego miejsca. Musieliśmy przejechać spory kawałek drogi zanim znaleźliśmy kolejną knajpę, dlatego bez wahania zatrzymaliśmy się przy pierwszej napotkanej i… okazało się, że w środku jest już grupa GS-ów, która nie kluczyła wcześniej po Kielcach. Myślę, że obsługa nie spodziewała się takiego szturmu, obawialiśmy się nawet, że z każdym kolejnym zamówieniem, kucharka ucieknie z piskiem. Spędziliśmy tam dobre 2,5h, żołądki przylegały nam już do kręgosłupów, ale dania na szczęście były smaczne a menu było bardziej rozbudowane niż to w kieleckiej restauracji staropolsko-żydowskiej. Po wyjściu stwierdziliśmy, że trzeba sprawdzić jak się nazywa jedyna restauracja w promieniu kilkunastu kilometrów i okazuje się, że nieprzypadkowo ta knajpa to Biały Kruk! (Znajduje się ona w miejscowości Górno).

{gallery}piotrp/XXXVII/zj_zm{/gallery}

Autorka: Ada

Wieczorem w schronisku pojawiało się coraz więcej osób, a Panowie przygotowali drwa na ognisko. Późnym wieczorem stało się coś, z czym spotkałam się po raz pierwszy na klubowym zjeździe, mianowicie grała muzyka ze wzmacniacza. Jednym zdaniem: zaczęła się impreza na całego.

 

W sobotę, w główny dzień zjazdu, mieliśmy w planie przejść czerwony szlak Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Zbiórka miała miejsce o godz. 8, natomiast byli tacy, którzy musieli wyruszyć wcześniej, by odprowadzić samochody na koniec szlaku i chwała im za to, bo komunikacja miejska o tej porze roku nie była zbyt rozbudowana  Parę minut po 9-tej, niebieskim szlakiem (tzw. Drogą Królewską), dotarliśmy na szczyt Łysej Góry, zwanej też Łyścem (wys. 594 m n.p.m.). Znajduje się tam klasztor Święty Krzyż, gdzie znajdują się relikwie krzyża Jezusa. Tam miał na nas czekać przewodnik, by oprowadzić nas po klasztorze. Niestety zbiegiem okoliczności nie mógł przybyć, dlatego zwiedziliśmy klasztor we własnym zakresie, a część osób zeszła też do krypt. Następnie czerwonym szlakiem im. Edmunda Massalskiego udaliśmy się w stronę Świętej Katarzyny. Wielu miejscowych mówiło nam, że zwykle idzie się tam 8 godzin, a w zimowych warunkach to pewnie i z 10. Dziwiło nas to trochę, bo mapy pokazywały ok. 5 godzin na cały szlak, ale rzeczywiście nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, bo chyba żaden z uczestników zjazdu nie był wcześniej w Górach Świętokrzyskich (oprócz Ptoszka i Paulinki). Zaraz poniżej klasztoru znajduje się taras widokowy na gołoborza (czyli rumowiska skalne), które niestety były przysypane śniegiem. Szlak biegnie tuż obok obszarów ochrony ścisłej, najczęściej terenem zalesionym, miejscami jednak biegnie na skraju parku, dzięki czemu otwierały się widoki (choć mocno ograniczone przez chmury i zamglenia) na inne „pasma” Gór Świętokrzyskich (to, którym wędrowaliśmy to Łysogóry). Mniej więcej po przejściu 1/3 szlaku zorientowaliśmy się, że prognozy przejścia szlaku w 8 godzin były mocno przesadzone, ale oznaczało to tyle, że będziemy mieć więcej czasu wieczorem. Mniej więcej ok. godziny 14-tej wszyscy zdobyli Łysicę – najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich, osiągający 612 m n.p.m. Grupa, tak jak zwykle, zdobywała poszczególne punkty szlaku o rożnej porze, pierwsi tego dnia byli Ardaryk i Kuba (syn Grocha), w kilku miejscach zostawiali nam kartki, o której godzinie byli na miejscu. Na końcu czerwonego szlaku, u stóp Łysicy, znajduje się źródło świętego Franciszka, które według legendy powstało z łez wypłakanych przez pewną dziewczynę po stracie siostry i ukochanego. Podobno woda ze źródła miała cudownie leczyć wzrok.

Po powrocie ze szlaku nastąpiła oficjalna część zjazdu, podczas której odbyła się prezentacja a potem…

Viking przedstawił prezentację na temat eksploracji Alp w okolicy Monte Rosa. Wytłumaczył wszystkim na czym polega nabieranie aklimatyzacji, asekuracja podczas przekraczania lodowców oraz jak uniknąć choroby wysokogórskiej. Janusz przywiózł ze sobą linę i pozwolił wszystkim potrenować wiązanie ósemki, motylka i prusika.

Po prezentacji rozpalono ognisko, gdzie pieczono kiełbaski i śpiewano, ale prawdziwe muzyczne wydarzenie miało miejsce w schronisku, gdzie Tomek dał nam prawdziwy koncert, śpiewając również własne piosenki, a jedna z nich była bardzo wzruszająca.

 

W niedzielę od rana wszyscy zaczęli rozjeżdżać się w swoje strony. Część osób planowała zwiedzanie zamku Krzyżtopór, Sandomierza i innych miejsc. Myślę, że w imieniu Ptoszka mogę prosić te osoby o napisanie paru słów z tego dnia.

{gallery}piotrp/XXXVII/zj_sa{/gallery}

Autorka: Ada

Muszę przyznać, że 37. Zjazd Klubu Góry-Szlaki był wyjątkowy – to były inne góry, inna impreza w sobotę i… inna wiosna, bo całkowicie zimowa  Katarynka powiedziała rano Kolejny zjazd przeszedł do historii.

 

 

Dziękujemy wszystkim przybyłym za wspólne wędrowanie i stworzenie niezapomnianej atmosfery. Do następnego Zjazdu!