XLIV Zjazd Klubowy - Beskid Żywiecki - luty 2015

Piotrek

XLIV Zjazd Klubu Góry-Szlaki w Beskidzie Żywieckim przeszedł do historii, relację napisała Zrzęda.

Lista obecności uczestników zjazdu, a wszystko organizował nijaki Królik  :

Królik,Wuj Tyjo, ania.,Daku, Antoś, ninik, Marzena, Hania, Debeściara, heathcliff, WAR, Ancyś, Jurek, pantadziu, GosiaB, mariuszg, darek, renata, Limonka, gaza, Tonianin, Inga, goska, Atina, adamek, Grzegorz, tatromaniak, Ela, eska, Grochu, kaśka, Kobi, adrians_osw, HalinkaŚ, tknp, MichałDG, aguska, ms998, Zrzęda, Rewa, Magda-Lena, Betriy, Damian, Darek Z, Zjawa, Lawena, Lucyna, GórolJoCi, Jędral+Wiesia + goście którzy zaszczycili nas swoją obecnością: Ela + Bikmen oraz Asia S + Nic ram

 

Tja… no to skoro powiedziało się A, trzeba teraz powiedzieć: radź sobie. Fakt, długa zjazdowa przerwa rzuciła mi się trochę na mózg, ale żeby z tego powodu zgłaszać się na ochotnika do pisania relacji… ? No nic - trudno, lecimy:

Piątek – zjazdu początek.

Już ok. 10.00 rano, wspólnie z Panemtadziem (który przygarnął mnie do autka) meldujemy się w Szkolnym Schronisku Młodzieżowym w Rycerce Górnej - Kolonii. Pierwsi nie jesteśmy, ale jak się dowiadujemy, pierwsza ekipa łazikantów pomknęła już w kierunku Wielkiej Raczy. Kwaterujemy się więc. Pogoda nawet przyzwoita, chociaż dość mocno wieje. Pantadzio ma ambitny plan zdobycia Przegibka i Bendoszki, więc prawie od razu rusza przed siebie. Ja zaś – jako, że ambicją nigdy raczej nie grzeszyłam – postanawiam połazić sobie po wsi:

Ale ileż można łazić po wsi? Po zrobieniu rundki, nie mając chwilowo nic lepszego do roboty… kładę się spać  No co? Mam ostatnio taki deficyt snu, że jeśli tylko jest okazja, jestem w stanie zasnąć w każdym miejscu i okolicznościach  Więc i tutaj zasypiam. Budzi mnie „subtelne” wtargnięcie do pokoju przybyłych właśnie kolejnych GS-ów. Ściskania, powitania… i tak już będzie prawie do końca dnia, wraz z falami kolejnych zjazdowiczów :)

Z kronikarskiego obowiązku dodam, że Pan Kerownik, z sobie tylko znanych powodów zakwaterował mnie w pokoju „męskim” - oj, Królik, Królik :D (nie, żebym zrzędziła :P)

Pierwszy wspólny wieczór upływa na tradycyjnych posiadach i śpiewach, urozmaiconych przez „eMeMeSa” pierwszą częścią pierwszej pomocy. Niestety resuscytowany fantom nie odzyskał oddechu ani świadomości, więc zaległ pod ławką, w pozycji bocznej ustalonej, gdzie przeczekał grzecznie do dnia następnego… Kurtyna…

Sobota

Jak to na zjazdach bywa, sobota była dniem stricte górskim. Tradycyjnie też ekipa podzieliła się na kilka podekip, zmierzających w sobie właściwym tempie, do przez siebie wybranego celu. Generalnie na Wielką Raczę w różnym czasie dotarli chyba wszyscy, tam zaś drogi podekip rozeszły się w kilku kierunkach: z powrotem do Rycerki, na Słowację, w kierunku Przegibka i gdzie tam jeszcze kogo poniosło…

Jak wiadomo, przez kilka ostatnich zimowych zjazdów, pogoda nas nie rozpieszczała (arktyczne mrozy na Śnieżce, wichura na Pradziadzie i takie tam). Tym razem postanowiła się jednak zrehabilitować za wszystkie czasy! Błękitno-lazurowo-chabrowe niebo (pozdro dla wszystkich panów rozróżniających tylko jeden odcień niebieskiego! :D) towarzyszyło nam od początku drogi. Wraz z nabieraniem wysokości widoki stawały się coraz bardziej baśniowe, a my w niemym zachwycie zanurzaliśmy się w Krainę Narni… Słynąca z pięknych panoram Wielka Racza przywitała nas swoimi popisowymi widokami:

Po powrocie, w oczekiwaniu na obiad gremialnie zasiedliśmy do kibicowania chłopakom skaczącym w Pucharze Świata, w niemieckim Titisee-Neustadt. Ostatecznie obiad zaliczyliśmy w przerwie między pierwszą, a drugą serią (dla porządku przypomnę, że w sobotnim konkursie Kamil Stoch wylądował ostatecznie na 4 miejscu a Piotrek Żyła na 9. Reszty naszych nie pamiętam).

Wieczór należał do Michała, który z wielką pasją i zaangażowaniem przeprowadził dla nas mini kurs wysokościowy oraz drugą część pierwszej pomocy.

Dalszą część wieczoru najwytrwalsi zakończyli przed 4.00 rano…

A niedziela? Cóż, kwintesencją niedzieli niech będzie ta fotka:

Ku uciesze żywych i pamięci potomnych przydałyby się jeszcze jakieś zbiorowe fotki – z Raczy i ze stołówki (tu uśmiech w kierunku Adriana :) )

Aha - uprzejmie proszę ekipę piątkową (walczącą z wiatrem na Wielkiej Raczy i śniegiem na Przegibku) oraz ekipy sobotnie (dzielnie wytyczające nowe szlaki na trasie Wielka Racza-Przegibek), o podzielenie się swoimi przeżyciami i urozmaicenie moich wypocin.

Dziękuję za uwagę :)