Przełęcz pod Chłopkiem

Naszą wycieczkę zaczynamy w Palenicy Białczańskiej, do której możemy dojechać z zakopiańskiego dworca PKS znajdującego się obok dworca PKP. Cena biletu: 8zł. Z ulicy Kościuszki można dojechać busem obsługiwanym przez nielegalnie działającą firmę przewozową - również w tej samej cenie. Kiedy dotrzemy do Palenicy Białczańskiej idziemy, asfaltową drogą do Morskiego Oka. W 30min powinniśmy dotrzeć do Wodogrzmotów Mickiewicza czyli wielkiego wodospadu. Po kolejnych 20min wędrówki dotrzemy do miejsca, w którym czerwony szlak skróci naszą drogę do Morskiego Oka poprzez kamienną drogę leśną z świerkowymi poręczami. Wybieramy tą drogę, którą przez najbliższe 15min będziemy szli. Odcinek ten składa się z czterech kamiennych dróg. Zwykle po trzecim, najdłuższym kawałku, turyści odpoczywają na betonowych poręczach, zabezpieczających drogę. Dalsza wędrówka to już prosta droga asfaltowa, z której będziemy widzieli zbliżające się Szczyty Mięguszowieckie.

Po drodze miniemy jeszcze Turystyczny Market wzdłuż, którego biegnie droga asfaltowa z chodnikiem, którą właśnie idziemy. W tym miejscu również zobaczymy pierwsze krzaki kosodrzewiny. Po 10 min od tego miejsca dojdziemy do Schroniska pod Morskim Okiem mając za sobą już 9km pieszej wędrówki. Często w godzinach popołudniowych do schroniska nie można wejść z powodu przeludnienia tego miejsca. Z tarasu Schroniska nad Morskim Okiem rozpościera się najpiękniejszy i chyba wszystkim znany widok na Mięguszowieckie Szczyty oraz całe Morskie Oko. Po odpoczynku w schronisku idziemy dalej czerwonym szlakiem, do którego trzeba zejść po około 40 kamiennych schodach. Jest tu tablica informująca nas, że nie wolno dokarmiać tutaj ptaków ani ryb, a tym bardziej wrzucać czegokolwiek do stawu. Dowiemy się również, że na Rysy dojdziemy w 4h 15min. Wracamy z powrotem na górę - na taras schroniska.

Ze schroniska idziemy czerwonym szlakiem okrążającym Morskie Oko, idąc po jego lewej lub prawej linii brzegowej (są dwie możliwości). Kilkadziesiąt kroków dalej przechodzimy drewnianym mostkiem na Rybim Potoku. Z mostu można podziwiać odbicia Mięguszowieckich Szczytów. Woda dzięki tamie pod mostem, jest dosyć głęboka już przy samym brzegu, dzięki czemu odbicia gór są bardziej wyraziste. Nieco dalej, za pierwszym zakrętem w prawo, który obchodził Morskie Oko szerokim łukiem, na początku lasu idziemy bardzo króciutkim wzniesieniem, które za chwilę szybko opada. Tutaj widać dwa rzędy poukładanych kamieni, które tworzą coś w rodzaju krawężnika. Najciekawsze jednak jest to, że w prawym rzędzie, widać kamień o kształcie przypominającym... mapę konturową Polski. Granice są dobrze ukształtowane, a po środku widnieje esowate pęknięcie, które gdyby było odwrócone w drugą stronę, przypominałoby rzekę Wisłę. Chwilę dalej, po prawej stronie widać prześwit w lesie. Zatrzymujemy się tu, wchodząc na wzgórek dający widok na Morskie Oko już z pewnej wysokości. Jest to niewielka powierzchnia z dobrze ubitą ziemią od milionów kroków, postawionych na tym terenie. Na środku wzgórka stoi niewysoka, samotna skała, służąca ludziom niejednokrotnie jako punkt do wykonywania zdjęć. Po prawej stronie rośnie limba, pod korzeniami, której widnieje okrągła skała. Limba ta jest niezwykła, ponieważ jej system korzeni jest bardzo gęsty i jego większość wystaje ponad powierzchnię ziemi. Korzenie, niczym macki ośmiornicy, opasają bardzo gęsto okrągłą skałę, dzięki czemu może się utrzymać przy silnych wiatrach. Na jego pniu wisi figurka Matki Boskiej Szczęśliwego Powrotu, która zwykle jest tu przystrojona małymi, żółtymi kwiatami. Niedaleko, w dalszej drodze okrężnej, po prawej stronie widnieje niski świerk o dosyć grubym pniu, z którego pod kątem prostym, w lewo, wyrasta nieco cieńsza od całego pnia, gałąź. Za chwilę owa gałąź ponownie zakręca pod kątem prostym do góry. Od Matki Boskiej Szczęśliwego Powrotu idziemy już cały czas po chodniku z poukładanych kamieni.

Za świerkiem, który zwraca naszą uwagę, szlak bardzo powoli schodzi w dół, doprowadzając nas do końca rzadkiego, nadbrzeżnego lasu. Tuż za nim, mamy wspaniałe widoki na całe Morskie Oko, a raczej na nieprzysłonięte odbicia Mięguszowieckich Szczytów. Idąc dalej szlakiem, przepływa tędy pierwszy potok. Jednak w chodniku jest zrobiony mały kanalik tworzący wąską przerwę w nim, aby jego wody mogły spływać w dół, do stawu. Za chwilę mijamy kolejny potok o takiej samej szerokości. Szlak zakręca tutaj szerokim łukiem, dając chwilowo inny widok na odbicia gór. Teraz można podziwiać Miedziane i Opalony Wierch, ponieważ odwracając się za siebie patrzymy w kierunku północnym, w stronę schroniska nad Morskim Okiem, które zresztą też odbija się w wodach przybrzeżnych tuż pod nim. Podziwiając szczyty w wodzie jedyną rzeczą, która zakłóca ich podziwianie, jest cienka gałąź leżąca przy brzegu. Przecina tym samym widok w wodzie na dwie części. Z tego powodu idziemy za szeroki łuk, za którym mamy podobne miejsce do podziwiania widoków. Tutaj wody są głębsze i nie leżą tu żadne gałęzie. Jedynie przy brzegu leżały parę mniejszych kamieni nie przeszkadzających w ogóle, ponieważ nie zasłaniają one ani najmniejszej części odbitych widoków. Dalej przechodzimy po szerszym potoku, dla którego zrobiono większy kanalik. Już za chwilę dochodzimy do skrzyżowania czerwonych szlaków, gdzie łączą się. Zanim jednak dojdziemy do skrzyżowania, mijamy jeszcze ostatni potok, ten najszerszy. Płyną nim wody z Czarnego Stawu, które przelewają się nim do Morskiego Oka. Potok jest tak szeroki, że w jego wodach poukładano pojedyncze kamienie, którymi można przejść tuż nad jego powierzchnią wód.

Skrzyżowanie daje widok na całe Morskie Oko. Jest tu ułożony równy chodnik z białych kamieni, a paręnaście metrów ostatnich odcinków obu czerwonych szlaków mają barierki ze świerkowych bali. Zatrzymujemy się tu, ponieważ oprócz Miedzianego i Opalonego Wierchu, w wodach odbija się jeszcze wąski, ale spływający ze stromych zboczy Miedzianego potok, którego wody pienią się na każdym jego etapie, tworząc małe kaskady. Teraz, skręcając w lewo, pod kątem prostym, rozpoczynamy podejście na Czarny Staw pod Rysami. Z początku idziemy równym, kamiennym chodnikiem. Za chwilę równy chodnik zaczyna się wznosić bardzo długimi, ze starannie dobranych kształtem kamieni, schodami. Jest ich tylko kilka, bo po ich przejściu szlak wznosi się coraz bardziej stromo do góry. Długie schody stają się coraz krótsze, aż za chwilę wędrujemy po jedno kamiennych schodach. Od teraz ścieżka, kilkoma zakrętami, bardzo szybko wznosi się do góry. Za około 15min będziemy w połowie podejścia, gdzie możemy podziwiać Czarnostawiańską Siklawę widoczną po lewej stronie szlaku. Widać stąd cały potok łączący Czarny Staw pod Rysami z Morskim Okiem. Nieco wyżej szlak zakręca ostro w lewo, dając wspaniały widok na resztę podejścia oraz na stromy stok, za którym był już Czarny Staw. Na tym zakręcie rośnie podobna limba, jak ta, którą widzieliśmy na początku, obchodząc Morskie Oko, tuż za szerokim łukiem. Tutejsza limba, rośnie na okrągłej skale, obrastając ją ze wszystkich stron gęstą siecią korzeni, jednak ta jest bardziej wystawiona na działanie warunków pogodowych, ponieważ jest osamotniona, a jednak wygląda zdrowo i posiada żywo-zielone igły. Na kilkadziesiąt kroków przed poziomem Czarnego Stawu, naszą uwagę odwróci jeszcze drugi, mniejszy wodospad, który utworzył się na tym samym potoku, co ten poniższy. Wodospad ujrzymy również po lewej stronie szlaku, parę metrów pod poziomem Czarnego Stawu. Już za chwilę dochodzimy nad Czarny Staw. W porze porannej Słońce jeszcze nie dociera tu. Staw przybiera ciemnozielony kolor, odbijając w swoich wodach tylko jaśniejsze punkty, takie jak żleby i śnieżne kotły. Będąc tu, po prawej stronie, widzimy drewniany krzyż. Jest to krzyż upamiętniający zejście lawiny, w której zginęło 7 osób w drodze na Rysy.

Dochodząc do linii brzegowej stawu, kamienne schody urywają się, ponieważ na ich końcu "wyrasta" z ziemi wielka, podłużna, całkowicie gładka skała, która stanowiła część chodnika. Po prawej stronie widać dwa duże głazy, po których prawej stronie wcina się ścieżka w gęstą kosodrzewinę. Jest to zielony szlak na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem. Po lewej stoi kilka większych skał, na których o późniejszej porze zasiadają setki turystów. Zaczynamy podchodzić zielonym szlakiem na przełęcz. Pierwsze pięć minut nie jest męczące, ponieważ wędrujemy kamiennymi schodami o bardzo niskim nachyleniu, dzięki czemu w niektórych miejscach idzie się prawie jak po chodniku. Kamienny chodnik w jego początkowych fragmentach jest tu nieco zarośnięty. Już za kilka metrów szlak rozdwaja się. Jedna ze ścieżek, odbiega w lewo, w gęste krzaki kosodrzewiny, przed którymi rośnie gęsta trawa, a prawidłowa , czyli szlak, powoli zakręca w prawo. Za około 2-3 minuty mamy podobną sytuację. Tym razem obie drogi - szlak jak i nasza droga - wyglądają tak samo, więc trudno rozpoznać, która jest właściwa. Idąc w prawo, przejdziemy nią około 10 metrów wśród gęstej trawy. Przed sobą zauważymy, duży głaz, który leży ukośnie podparty na dwóch mniejszych, ale i tak dużych rozmiarów, bo schylając się, można tu przejść pod nimi. Dalej, za nią, nie ma już nic. Rośnie tam tylko bardzo gęsta trawa i kosodrzewina nie do przebycia. Nie jest to właściwy szlak, jednak to miejsce jest urocze. Z wnętrza małej jamy, którą tworzą trzy wielkie głazy widać cały Czarny Staw. Wracamy na szlak, gdzie zaczynają pojawiać się stopnie kamienne i wędrując wśród gęstej trawy, docieramy za niedługą chwilę pod ścianę Kazalnicy z przewieszeniami. Zanim jednak dojdziemy do ścian Kazalnicy przechodzimy ostro zakręcającym szlakiem w lewo, który na chwilę oprowadza nas przy krawędzi stromego zbocza, dzięki czemu mamy okazję obserwować Morskie Oko i Czarny Staw pod Rysami w całości. Dalsza droga do ścian Kazalnicy nie jest monotonna, ponieważ po obu jej stronach rosną wielkie, fioletowe i dzwonkowate kwiaty, skupione w grona.

Zbliżamy się do ścian Kazalnicy podziwiając jej ogromne, prawie gładkie ściany, pod którymi przebiega nasz szlak skręcający w prawo, wśród trawy i fioletowych kwiatów. Całą ścianę trzeba okrążyć, aby wejść na szczyt Kazalnicy szlakiem. Po niedługiej chwili wędrówki chodnikiem i kamiennymi schodami dochodzimy w okolice wodospadu, który tworzy się na poszarpanej ścianie skalnej, przez którą przepływają wody z Kotła Mięguszowieckiego. W okolicach wodospadu możemy również podziwiać piękne, żywo-zielone dywany z mchu, które bardzo szczelnie pokrywają nawet największe nierówności. Przyglądając się uważnie, dostrzeżemy tu skały przypominającego człowieka leżącego na brzuchu z wyciągniętymi rękoma. Mech, który szczelnie obrasta tą formację skalną sprawia wrażenie, jak gdyby dawno temu zarósł tu właśnie człowiek. Przez szlak przepływa woda jak również wodospad wyrzuca tysiące drobnych kropelek czyniąc to miejsce śliskim. Przejście odbywa się po ukośnych płytach skalnych z licznymi zniekształceniami, szczelinami i wystającymi skałami, dlatego też, bez większych problemów przejdziemy na drugą stronę wodospadu stojąc już u jego stóp. Teraz patrzymy do góry, na wodospad, bo jego górna część jest teraz bardzo intensywnie oświetlana przez Słońce, podczas gdy jego większa część jest nadal zacieniona. Dzięki temu widzimy falującą granicę cienia i światła, jak również pięknie oświetlone kropelki, które odrywają się od głównego strumienia wody. Od każdej z kropel odbija się intensywne światło słoneczne tworząc pojedyncze, ruchome punkty świetlne. Zaczynamy podchodzić od prawej strony, obok wodospadu, gdzie między szlakiem a wodospadem jest duże, ukośne wgłębienie, którym normalnie nie można przejść. Wygląda jak rozpadlina czy też szczelina w skałach. Od tego momentu podejście zaczyna się odbywać po zrębowych skałach, gdzie jest wiele możliwości dróg wejścia. Na szczęście jest tu wiele punktów podparcia dla stopy, co nie sprawia większego problemu. Jednak za chwilę napotykamy na gładkie płyty skalne, gdzie poziom trudności nieco się zwiększa. Na razie jest bardziej ślisko. Kawałek dalej, docieramy do większej płyty skalnej z jedną klamrą. Są tu dwie możliwości przejścia szlaku. Jedna możliwość to przejście drogą przy użyciu klamry, a druga to przejście przez około dwumetrowy kominek z małą jamą, pod której szczeliną wisi pionowo w dół, poszarpany, smukły twór skalny, który tworzy jedność z głazem. Polecam tutaj przejście przy użyciu klamry, ponieważ na kominek bardzo trudno jest się dostać ze względu na szczelinę u jego stóp. Złapanie klamry nie jest też łatwym zadaniem, gdyż rozwieszona jest wysoko i jedynym sposobem jej "schwytania" jest mocne podciągnięcie się na małych szczelinkach w płycie skalnej.

Chwilę później przechodzimy już po około 3-4 metrowej półce skalnej, na początku której za zakrętem w prawo, wyłaniają się dwie kolejne klamry. Dla osób mających lęk wysokości to miejsce może być naprawdę trudne, ponieważ pod naszymi nogami rozpościera się 20-sto metrowa przepaść plus strome zbocze znajdujące się pod nią. Tutaj polecam skorzystać z obu klamer i nie patrzeć w dół. Trochę wyżej, za półką, przechodzimy po kolejnej płycie skalnej, na której rozmieszczono trzy klamry, lecz o dużo mniejszym rozstawie niż ta pierwsza, ponieważ punkt zaczepienia klamer jest dużo węższy niż na pierwszym podejściu. Ten odcinek nie jest trudny ze względu na łatwą dostępność klamer. Trochę wyżej, mamy przed sobą najtrudniejszy etap naszej przeprawy, ponieważ przed nami widnieje około pięciometrowa, ukośna płyta skalna, dodatkowo zbiegająca się do środka z dwóch stron pod ukosem, dzięki czemu można się tu pośliznąć. Co prawda mamy tu trzy schody, które kiedyś wyrzeźbiono w tej skale, ale również ustawione są pod dużym skosem do powierzchni ziemi, a rozstaw między nimi jest bardzo duży. Podejście schodami może okazać się dla niektórych zbyt trudne, ponieważ trudno jest tu ustawić stabilny krok, bo stopa cały czas ześlizguje się z ukośnych i gładkich schodów. Za nimi idziemy jeszcze przez dłuższą chwilę po zrębowych skałach, już bez żadnych utrudnień, okrążając trawersem od prawej strony ściany Kazalnicy. Po okrążeniu długim, lewostronnym łukiem Kazalnicy, doszliśmy w końcu do ostatnich zrębowych skał i wąską ścieżką w kilka minut znajdujemy się już na szczycie Kazalnicy 2159 m.n.p.m.

Widoki ze szczytu tej ściany są naprawdę piękne. Często w okolicach Żabiego Mnicha 2146 m.n.p.m. i Niżnych Rysów 2430 m.n.p.m., tuż pod ich szczytami, można dostrzec małe chmury otaczające oba szczytu białą aureolą. Po nacieszeniu się widokami idziemy dalej - na Przełęcz pod Chłopkiem. Droga skręca tu ostro w prawo, pod kątem 90-ciu stopni, gdzie od tego momentu wędrujemy bardzo wąską ścieżką prowadzącą ostrą granią. Po obu jej stronach mamy bardzo strome i skaliste zbocza porośnięte bardzo gęstą i wysoką trawą. Tą drogą idziemy tylko trzy minuty, ponieważ dalej szlak zakręca w prawo, pod ukosem do góry trawersując północne stoki Czarnego Mięguszowieckiego Szczytu 2410 m.n.p.m. Jest to najgorsza część szlaku nie ze względu na jakiekolwiek trudności, ale na ostre skały, które wystają na środku ścieżki. Są bardzo nieregularne i wąskie, dlatego trzeba uważać, gdzie stawiamy stopy, aby nie stanąć przez przypadek na jedną z nich. Tylko w okolicach tej ścieżki rośnie tajemniczy kwiat, którego nigdzie indziej nie spotkamy. Jest to niewielka roślina wyrastająca z trawy na wysokość około 10-15cm. Jego kwiat jest niezwykły, bo tworzą go lewoskrętne lub prawoskrętne, czerwone włosy, które łączą się tworząc szpiczasty czubek.

Na końcu tego trawersu skręcamy szlakiem ostro w lewo. Zakręt ten jest nieco inny, ponieważ idziemy tu na wysuniętym rogu skalnym, porośniętym przez trawę na jego brzegach. Owy róg jest bardzo widokowy, ponieważ ze wszystkich jego stron można podziwiać zacienione, strome zbocza, które porasta zielona trawa i mnóstwo żółtych kwiatów. Z tego rogu, przed nami, widać już naszą przełęcz, od której dzielą nas dwie minuty drogi. Przechodzimy ostatnią ścieżką, która tworzy zagłębienie i skręcając w prawo, dochodzimy na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem 2307 m.n.p.m. Na przełęczy widać przewrócony, metalowy słup, gdzie niegdyś wisiała tablica z informacją o braku możliwości przekraczania granicy państwa oraz słup graniczny, który powinien być tu betonowy, a jest jedynie namalowany na skale, ze względu na trudność postawienia tu, jego betonowego odpowiednika. Idealnie stąd widać większość wysokich szczytów, szmaragdowe Morskie Oko, Czarny Staw pod Rysami, Wielkie i Małe Hincowe Plesa po stronie słowackiej. Rozglądając się w różne strony można dostrzec Mnicha 2070 m.n.p.m., lecz w jego niecodziennej odsłonie, ponieważ, stąd wygląda on jak sterta większych, płasko ułożonych kamieni. Widać stąd zaledwie cztery piętra takich głazów, dlatego możemy się nawet nie domyślić, że to właśnie on.

Powrót tą samą drogą, gdyż nie ma tu innej możliwości.

 

{gallery}mike/tatrypolskie/wysokie/przeleczpodchlopkiem{/gallery}